wtorek, 18 stycznia 2011

arthur conan doyle - głębina maracot

cztery opowiadania fantastyczne pana od sherlocka holmesa. pierwsze dwa odnoszą się do tytułowej głębiny maracot, czyli miejsca na oceanie atlantyckim, gdzieś niedaleko wysp kanaryjskich. profesor maracot wraz ze współpracownikami opuszcza się na dno otchłani aby sprawdzić swoją teorię o niewielkim ciśnieniu na dnie morza. teoria zaskakująco okazuje się prawdziwa a na dodatek w głębinach odnajdują zatopioną przed wiekami atlantydę. mieszkańcy mają bardzo praktyczną wiedzę o chemicznych reakcjach min produkowaniu tlenu z wody i składania jedzenia z atomów. jednak dno oceanu jest niebezpieczne, nie tylko z powodu potworów morskich i trujących ryb, ale również diabelskich mocy mieszkających w zatopionej świątyni. zabawne wydało mi się wmieszanie w całą historię reinkarnacji, ale takiej dosłownej, trochę jak w draculi, że ta sama laska rodzi się drugi raz dla pana wampira (tzn tak było w filmie, do książki jeszcze nie doszłam).
dwa pozostałe opowiadania to przygody profesora challengera, bardzo inteligentnego typka, interesującego się wieloma aspektami świata (a w zasadzie wszystkimi), będącego świadomym swojej wiedzy i intelektualnej wyższości nad resztą ludzkości (ostatnio oglądam big bang theory i z czymś mi się taka postawa kojarzy:P). w pierwszym opowiadaniu profesor trafia na wynalazcę chwilowego dezintegratora, próbującego sprzedać swoja konstrukcję mocarstwu, które zapłaci najwięcej. w drugim natomiast profesor kopie w ziemi studnię o głębokości chyba 8 mil, w celu dowiedzenia swojej teorii, że planeta nasza jest w rzeczywistości żywym organizmem, a my tylko pasożytami na jej powierzchni.
lubię oldschoolowe science fiction, profesor challenger jest ujmującym bohaterem, a książce smaczku dodaje fakt, że jest chyba przedrukiem z przedwojennego wydania, więc zawiera zabawną ortografję i stylistykę :D

2 komentarze:

  1. Ta książka wzbudziła u mnie żal i ubolewanie, myślałem, że Arthur jest mistrzem kryminału, a tutaj, zaskoczenie. Coś o morzu,chciałem kryminał a dostałem wzamian, jakaś książkę przyrodniczą. Wstyd.

    OdpowiedzUsuń
  2. współczuję zawodu i ubolewania, to przykre gdy książka nie spełnia oczekiwań. fakt, kryminał to to nie jest ale przyrodniczą bym jej nie nazwała ;)

    OdpowiedzUsuń