wtorek, 26 lipca 2011

carlos fuentes - lata z laurą diaz

tak mi się poprzednia książka spodobała że wygrzebałam z półki kolejnego fuentesa. okładka fridowa a w środku meksyk ;P. tzn dwudziestowieczna historia dwudziestowiecznego meksyku przez pryzmat życia tytułowej laury. urodzona w rodzinie niemieckich emigrantów na prowincjonalnej plantacji kawy, przenosi się do portowego veracruz a później do stolicy. w międzyczasie szaleją rewolucje, dyktatury i próby demokracji, a laura uczestniczy w nich zawsze jakby z boku, poprzez ludzi których zna i kocha i większość traci po drodze. bierze też udział w życiu kulturalnym - poznaje fridę i diego riverę, w latach 30 wraz ze swoim kochankiem prowadzi bujne życie towarzyskie a na starość zostaje fotografką. nie będę wszystkiego opisywać, bo w książce wiele się dzieje, a na dodatek dochodzą retrospekcje historii laurowej rodziny, echa wojny domowej w hiszpanii, prześladowań żydów w europie oraz mccarthyzmu. dużo tu dygresji i anegdot sprawiających że człowiek czuje się osaczony książką (tzn ja się czułam ale w dobrym znaczeniu tego słowa), a długie zdania i plastyczne opisy wciągają w meksykańską przyrodę, prowincjonalne miasteczka i zakurzoną stolicę. i w tej bujnej roślinności i historii laura diaz, spokojna, niezależna, przyjmująca wszystko co ją spotyka z godnością ale nie bezwładnie, mimo tragedii i radości pozostająca sobą. bardzo to pozytywne no i dobrze się czyta :)

piątek, 8 lipca 2011

carlos fuentes - pogrzebane zwierciadło

rzadko czytam eseje a w szczególności historyczne (mam coś w rodzaju historycznej dysleksji, nie potrafię odnaleźć się w czasie a daty przyprawiają mnie o ziewanie, a cyferki całkiem lubię więc nie wiem w czym problem) a zwierciadło zaczęłam czytać z braku czegoś innego i wciągnęło mnie zupełnie. książka jest o hiszpanii i ameryce łacińskiej, ich historii oraz kulturze i wzajemnym wpływie na siebie. niby człowiek ma jakieś pojęcie o świecie, jednak ograniczony przez męczącą historię własnego zaborowego i powstaniowego kraju i beznadziejnych nauczycieli, nie ma pojęcia o wielu rzeczach (nie wiem na przykład jak mi umknęło że napoleon zajął hiszpanię a na jej tronie posadził swojego żulerskiego brata). później człowiek taki czyta tą iberoamerykańską literaturę i nie do końca ogarnia realia historyczne, jakieś rewolucje i przewroty się toczą, ale o co konkretnie chodzi to nie wiadomo. no i teraz to już trochę wiadomo. fakt opisane to wszystko jest dość pobieżnie, głownie z perspektywy meksykańskiej (pan autor z meksyku pochodzi) i argentyńskiej, ale państwa ameryki południowej i środkowej w jakimś tam stopniu podobne procesy przechodziły w podobnym czasie. kolonializm, próby buntów, dążenia niepodległościowe - wojny, czasy republikańskie podkopywane przez właścicieli wielkich ziemskich posiadłości, rewolucje ludowe, a w xx wieku faszystowskie dyktatury wspierane często przez wspaniałe stany zjednoczone działające w obronie swoich obywateli (szczególnie tych z united fruit company) przed komunistami. widać tu pewną lewicowość autora, której trudno się jednak dziwić, bo w tamtych rejonach dwudziestowieczne dyktatury były wojskowe i zdecydowanie prawicowe.
jednak zwierciadło to nie tylko historia i wojny, ale też kultura: don kichot, barokowa architektura, średniowieczna poezja, frida kahlo i murale diego rivery (wszystko mówi mi że powinnam w końcu przeczytać don kichota ;)). kultura na tle historii, historia na tle kultury, bardzo sympatycznie opisane najważniejsze rzeczy, zdecydowanie polecam książeczkę, jeśli ktoś interesuje się czy to hiszpanią czy iberoameryką (szczególnie jak stoi pod pomnikiem w guayaquil i nie wie się o co chodzi :P).