wtorek, 24 stycznia 2012

literatura na świecie nr 10-207

numer o cybernetyce i sztucznej inteligencji. zaraz na samym początku powalający fragment gödel, escher, bach: an eternal golden braid pana douglasa hofstadtera, o mrówkach, fudze bacha i mózgach. erudycja tego fragmentu mnie trochę mnie przygniotła, zostałam też zmuszona do myślenia, spojrzenia na świat od innej strony, ale i rozbawiona (ehh najlepszy kumpel pana mrówkojada - kolonia mrówek imieniem stryjko lonia). zdecydowanie będę próbować brnąć przez (niestety) anglojęzyczne wydanie całości, mam nadzieję że pojmę co i jak.
oprócz tego jest tu krótkie opowiadanko susan sontag o praktyczności robotów wykorzystywanych jako zastępstwo w niezbyt ekscytujących czynnościach w życiu (praca, zajmowanie się żoną i dziećmi, człowiek może zostać bezdomnym i mieć święty spokój).
trzecim tekstem który zwrócił moją uwagę był fragment powieści roderyk czyli edukacja młodej maszyny autorstwa pana johna sladka. bardzo zabawna historia rozwoju sztucznej inteligencji na uniwersytecie na amerykańskim zadupiu. połączenie powieści akademickiej (przepychanki wykładowców o granty) , scifi, kryminału (seryjny morderca studentek) i thillera (ktoś na górze nie chce dopuścić do powstania sztucznej inteligencji). i duży plus za bezpośrednie nawiązanie do vonneguta którego uwielbiam. ciekawe czy to po polsku wydali.

poniedziałek, 23 stycznia 2012

wojciech nowicki - dno oka. eseje o fotografii

raczej eseje o fotografiach. każdy rozdział - esej - odnosi się do jednej lub kilku fotek, zależy czy w eseju chodzi o ten konkretny kadr czy też może o ogólniejszą rzecz - kolor, zofię rydet czy wpływ czasu na zdjęcia. pan autor kolekcjonuje fotografie i opisuje niektóre egzemplarze ze swoich zbiorów. wychodzi zwykle od szczegółowego przedstawienia zdjęcia a później to już płynie w różne strony. zastanawia się często nad wizją artysty lub też zwykłego rzemieślnika skonfrontowaną z rzeczywistym odbiorem gotowej odbitki. dodatkowych znaczeń dodają fotom upływ czasu czy osobiste skojarzenia odbiorcy, w sumie każdy zobaczy co innego.
książka przypomina jak skupiać się na poszczególnych obrazach co jest dość trudne teraz przy ogromnym zalewie różnej jakości informacji wizualnych (sweet foci i reklam ale też na każdym kroku w internecie walają się zdjęcia o pewnej wartości [co też jest względne] tylko często nawet nie zwraca się na nie uwagi). będę próbować patrzeć lepiej :).

czwartek, 19 stycznia 2012

james white - szpital kosmiczny

zbiór opowiadań science fiction o (zaskoczenie) kosmicznym szpitalu leczącym wszystkie znane rasy. różne organizmy mają różne wymagania dotyczące atmosfery ciśnienia i pożywienia, szpital zapewnia nie tylko warunki odpowiednie dla każdego ale też fachową opiekę medyczną personelu (również wielorasowego) doskonale znającego fizjologię poszczególnych pacjentów dzięki wgrywanym do mózgu hipnotaśmom. kontakty międzyrasowe odbywają się za pomocą autotranslatorów, jednak nie wszystkie niuanse wypowiedzi są możliwe do przekazania, co jest źródłem (zabawnych dla mnie) nieporozumień pomiędzy osobnikami o różnych sposobach postrzegania rzeczywistości.
ogólna sytuacja w przyszłości jest tylko zarysowana delikatnie, to dopiero pierwszy tom cyklu, zapewne rozwijane to jest w kolejnych.
podchodziłam do tej książki ostrożnie, nie jestem jakąś fanatyczką science fiction, jednak zostałam pozytywnie zaskoczona (nawet zdziwiłam się że powieść została napisana na początku lat 60). bardzo podoba mi się głęboki humanizm i tolerancja jakimi przesiąknięta jest atmosfera szpitala pomagającego każdemu niezależnie od pochodzenia a do pacjentów podchodzi się z życzliwością i poświęceniem nawet jeśli są niemili (ehh marzenia petenta polskiej służby zdrowia :P). trochę mi się to kojarzy z opowieściami o pilocie pirxie, chociaż tutaj jest mniej filozofowania a więcej prostej rozrywki :P. proszę mnie źle nie zrozumieć, prosta nie znaczy gorsza :)

wtorek, 17 stycznia 2012

ambrose bierce - oczy pantery

niewiele się spodziewałam po zbiorze przerażających opowiadań pana bierce porównywanego z lovecraftem (nie do końca rozumiem dlaczego) i czytając początkowe utwory z książki utwierdzałam się w swoim sceptycyzmie. nie były zbyt horrorowate, bardziej krwiste i bebechowate no i akcja toczyła się podczas wojny secesyjnej, a żołnierskie opowieści mało do mnie przemawiają (no dołują mnie i straszą ludzkimi możliwościami więc wolę trzymać się od nich z daleka). znalazłam jednak coś dla siebie w "cywilnych" opowiadaniach pisanych z przymrużeniem oka satyrach pełnych czarnego humoru, który bardzo odróżniał je od dramatycznych wojennych wyborów opisywanych wcześniej. nie sądziłam że coś takiego można znaleźć w xix wiecznych "opowieściach niesamowitych". jest też kilka bardziej typowych historii o duchach w krzakach czy podłych ludziach wykorzystujących niewłaściwie swoje zdolności parapsychiczne, jest nawet jedna o morderczym robocie (!). wszystkie krótkie na kilka stron i łatwo przyswajalne.

środa, 11 stycznia 2012

gertruda stein - autobiografia alicji b. toklas

ani to autobiografia (bo napisana przez gertrudę nie alicję) ani tak naprawdę nie opowiada przede wszystkim o alicjowym życiu. książka opisuje głównie spotkania gertrudy i alicji z malarzami i pisarzami zamieszkującymi paryż od początku xx wieku do mniej więcej lat 30tych. jako że spotkania te były właściwie imprezami więc książka to zlepek plotek o picassie, matissie (hmm jako to odmienić), hemingwayu i ogromnym stadzie innych osób które przewinęły się przez dom gertrudy. na dodatek nie jest to zbyt chronologiczne, w książce panuje chaos co nie pomaga w ogarnięciu sytuacji (ja przynajmniej miałam pewne problemy). pierwsza połowa autobiografii pozwoliła mi zanurzyć się w ten świat początkujących kubistów i innych niezrozumiałych artystów dobrze bawiących się na montmartre jednak później poczułam się znużona niezatrzymującym się korowodem postaci, ich kłótniami i pojednaniami i coraz to nowymi laskami ;). niektórym jeszcze może przeszkadzać kulawa interpunkcja ja jednak sama mam hmm swobodne podejście do przecinków więc nie było to dla mnie problemem.
a cytat: "(...) przecinki są zupełnie zbyteczne tekst powinien być absolutnie zrozumiały i nie może zależeć od przecinków a poza tym przecinki są jedynie i wyłącznie znakiem mówiącym że czytelnik winien się zatrzymać i nabrać tchu a każdy człowiek powinien bez tego wiedzieć kiedy się zatrzymać i nabrać tchu." zachęca mnie do zajrzenia do innych tworów pani stein, szczególnie że autobiografia to podobno najnormalniejsza jej książka ;). ktoś miał jakieś doświadczenia?

poniedziałek, 2 stycznia 2012

tom holt - przenośne drzwi

gdyby nie osobista rekomendacja kumpla nie sięgnęłabym po tą książkę, bo jej ciągłe porównywanie do pratchettów odrzuca mnie z wielką siłą. fakt mają cechy wspólne - angielskość, fantastyczność i humor, ale to tyle. historia osadzona jest w naszej rzeczywistość (jeśli w ogóle można używać tego słowa ;)) tylko świat ma drugie dno. nie będę tu opisywać fabuły, bo ma być zaskakująca, powiem tylko że w na pozór zwyczajnej firmie pojawia się magia i złośliwe fantastyczne stwory. pan autor stosuje dużo niespodziewanych zwrotów akcji związanych z ujawnianiem kolejnych tajemnic drugiego świata, niektóre są zabawne, niektóre nieco przerażające, ale zwykle zaskakujące. przenośne drzwi to pierwsza część trylogii i podobno najmniej dziwna, będę więc polować na kolejne tomy (a miałam już nie pakować się w serie ehhh, na razie dzielnie opieram się nowemu martinowi :P).

yoko tawada - fruwająca dusza

po pierwsze - piękna okładka, jak wszystkie książek z wydawnictwa karakter, na które się natknęłam. a sama książka dziwna (w końcu japońska ;)). główna bohaterka trafia do szkoły, w której kobiety zajmują się studiowaniem księgi podążając drogą tygrysa. atmosfera jest tam dość tajemnicza, nie wiadomo co jest rzeczywistością a co snem, dlatego też książka to niezbyt chronologiczny zbiór opisów sytuacji, marzeń sennych, wydaje się bez sensu i składu. największe wrażenie zrobił na mnie klimat opowieści, trudny do zdefiniowania, niepewny i odróżniający fruwającą duszę od wszystkiego co ostatnio czytałam. nie znam się za bardzo, więc nie wiem czy to japońskość czy indywidualna cecha pani autorki.