czwartek, 13 maja 2010

neil gaiman - amerykańscy bogowie

strasznie zakręcona książka, pojawia się w niej stado bohaterów przez co trudno było mi się skupić (podobne uczucie co przy pratchettach o niewidocznym uniwersytecie). otóż główny bohater cień wychodzi z więzienia i myśli ze najgorsze już za nim, ma zamiar ułożyć sobie życie z żoną i spokojnie uprawiać swój ogródek z dala od kłopotów. niestety żona ginie w wypadku samochodowym, a na drodze cienia pojawia się stado dziwnych osobników wplątujących go w niezłą aferę. tajemnicze indywidua to różnego rodzaju boskie istoty (odyn, loki, horus) i bohaterowie legend i opowieści, przywleczeni na amerykańską ziemię przez kolejne pokolenia ludzi przybywających do nowego świata. całe to tałatajstwo miota się bo do przeżycia potrzebują wiary ludzkiej, a ludzie wyznają teraz innych bogów (kasa, media i nowe technologie :P). między nowym i starym rodzi się konflikt a cień znajduje się w samym środku. pojawia się też zagadka kryminalna.
gaiman miesza religie i mity i polewa je zabawnym sosem. niestety jestem chyba za mało wyedukowana żeby odkryć wszystkie nawiązania do mitologi i religii (mitologii słowiańskiej na przykład i japońskiej to w ogóle nie kojarzę. aż wstyd), mimo to jednak książka mnie powaliła i chcę własny egzemplarz :). będę się uczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz