poniedziałek, 7 czerwca 2010

italo calvino - rycerz nieistniejący

to chyba pierwsza część cyklu z którego czytałam barona drzewołaza. jest jeszcze wicehrabia przepołowiony - w planach.
zabawna krótka powieść mieszająca nieogarniętego karola wielkiego i frankońskich (właściwy przymiotnik?) palatynów z rycerzami zakonu świętego graala (w permanentnej medytacji - rycerze nie graal). tytułowy rycerz nie istnieje naprawdę, tzn nie ma ciała, mieszka w białej zbroi i jest najwaleczniejszym a przede wszystkim najskrupulatniejszym członkiem armii karola wielkiego. pojawiają się również inni bohaterowie: rambald pragnący pomścić śmierć ojca z ręki maurów i zostać słynnym rycerzem a przy okazji zdobyć miłość pięknej kobiety - rycerza bradamanty, która niestety zakochana byłą beznadziejnie w rycerzu nieistniejącym. bohaterowie podróżują gdzie ich poprowadzą ich questy, przeżywają zdawkowo opisane przygody (uwolnienie szkockiej księżniczki z rąk maurów, noc z podstępną i lubieżną wdową czy ochrona wieśniaków przed złymi ludźmi) a wszystko to opowiadane jest przez mniszkę, która "prócz obrzędów religijnych, nabożeństw, nowenn, robót polnych, młocki, winobrania, chłosty wymierzanej poddanym, kazirodztw, pożarów, wieszania, najazdów obcych wojsk, grabieży, gwałtów czy zarazy" nic w życiu nie widziała.
bardzo to wszystko zabawne, ironiczne i idealnie trafiające w mój gust. kojarzy mi się trochę z książkami umberto eco i to nie z powieściami a takimi krótkimi opowiadankami (zapiski na pudełku od zapałek) bo podobny mają absurdalny klimat. a moim ulubionym bohaterem jest wioskowy głupek gurdulu który nie bardzo wie kim jest i np jak widzi motyla to myśli że jest motylem a jak ze zupę to próbuje robić to na odwrót tzn karmić zupę gurdulem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz