poniedziałek, 28 lutego 2011

william gibson - neuromancer

klasyka cyberpunkowa, wiadomo: rzeczywistość materialna (nie powiem realna bo trudno to zdefiniować) zglobalizowana, rządzona przez ogromne zmutanciałe korporacje, które wytworzyły jakby własną tożsamość niezależną od ludzi, którzy myślą że są zarządzającymi, zwykli obywatele mieszkających w dziwnych miejscach (szczególnie w azji), uzależnieni od narkotyków, dziwnego seksu i próbujący przeżyć w dżungli miejskiej wśród złodziei pieniędzy, elektroniki, oprogramowania i narządów. z drugiej strony rzeczywistość wirtualna (w sensie niematerialności nie rzeczywistości) w która można się podpiąć i robić różne interesujące rzeczy np włamywać się w rządowe serwery i kraść informacje lub w bankowe bazy danych i kraść pieniądze. tym właśnie zajmuje się główny bohater, tzn zajmował się ale komuś się to nie spodobało i ten ktoś zepsuł mu połączenia mózgowe (bo do surfowania po sieci używa się mózgu, co bywa niebezpieczne przy spotkaniach z programami chroniącymi zawartość serwerów). bohater jest więc narkomanem ze zmasakrowaną trzustką i niedziałającym dobrze mózgiem, z laską która umiera i z podejrzanymi interesami. w tym momencie ktoś go zatrudnia, daje mu nowe narządy i profesjonalnych współpracowników (w tym superseksowną wysportowaną dziewczynę biegle posługującą się bronią palną i pazurami wyskakującymi z dłoni). nie wiadomo o co chodzi, bohaterowie podróżują po świecie i poza nim próbując nie tylko wykonać postawione przed nimi zadanie włamania się w podejrzane miejsce, ale i odkryć kto stoi za zleceniodawcami, ostatecznie natrafiając na znudzoną życiem sztuczną inteligencję :P. fabuła może i oklepana, szczególnie teraz gdy żyjemy w przyszłości i wszystko już było (a książka jest z 1983 roku), ale najciekawsze jest przedstawienie obu światów reala i wirtuala. lubię cyberpunkowe miasta w japońskim stylu (taak byłam w japonii wielokrotnie :P) z maleńkimi mieszkaniami wypełnionymi kablami, szemranymi ulicami z burdelami i nielegalnymi knajpami i narkotykami na każdym rogu. z drugiej strony sieć, do której wchodzi się całą świadomością, która bywa niebezpieczna i nikt nie wykorzystuje jej do dzielenia się swoimi sweet fociami (trudno powiedzieć czy to lepsze czy gorsze od rzeczywistości :P). no i problem tożsamości, osobowości, samoświadomości i sztucznej inteligencji, może nie tak bardzo głęboko poruszony jak np w ghost in a shell, ale każe się zastanowić zanim nazwiesz swojego laptopa henio :P.

środa, 23 lutego 2011

to, co najlepsze w sf tom 2

antologia opowiadań science fiction z lat 90. jak w każdym zbiorze są rzeczy lepsze i gorsze, a raczej bardziej mi podchodzące i raczej niestrawne. co tu dużo pisać, lubię cyberpunka, więc podszedł mi naprawiacz rowerów pana sterlinga, pozytywna historia o sztucznej inteligencji rządzącej światem i luzackim podejściu do życia. zabawna historyjka o obcych przybierających postać małych dziecinnych stworków również mi się podobała - morał: wszystkie dzieci są jak obcy :P. poza tymi jeszcze dwa przemówiły do mnie: pierwszy wtorek roberta reed o wizycie hologramu prezydenta usa jednocześnie w każdym domu wyposażonym w odpowiedni emiter oraz oblubienica elvisapani goonan o martwym elvisie jako królu obcych i jego żywej świcie wegetującej na ziemi po awarii pojazdu kosmicznego, w oczekiwaniu na statek z macierzystej planety. reszta opowiadań to poważne scifi albo (nie jestem dobra w gatunkach) fantastyko scifi i kilka historii z obszaru humanistycznego scifi (które przyswajam jedynie w wykonaniu pani le guin a i nie wszystko), napisane bez poczucia humoru. to bardzo ważny czynnik dla mnie, nie tylko w fantastyce, a nie wszystko co zabawne jest głupie czego przykładem mogą być książki mistrza lema.
w każdym razie, interesujące nazwiska zapisane, reszta wyrzucona z pamięci a książka wyląduje zapewne na podaju.