czwartek, 10 czerwca 2010

jd salinger - buszujący w zbożu

tyle się nasłuchałam i naczytałam o tej książce. że kultowa, że otwiera oczy i kontrowersyjna. niestety muszę przyznać że bardzo się zawiodłam. niby jest bunt przeciwko obłudnemu społeczeństwu i burżuazyjnemu stylowi życia, ale główny bohater, ten wielki buntownik, jest rozpieszczonym gówniarzem z bogatej rodziny, który rzuca kolejne szkoły bo mu się nie podobają i narzeka narzeka narzeka. nic konstruktywnego tylko upierdliwe jęczenie jaki ten świat jest beznadziejny. to już wiem sama :P. może jakbym przeczytała tą książkę hmm pod koniec podstawówki to bardziej by do mnie trafiła. rzeczy które sprawiały że książka byłą kontrowersyjna w latach 50 czyli luźny stosunek do seksualności, odrzucanie wartości rodzinnych (nie powiem że moralnych bo bohater jest bardzo moralny - nienawidzi społecznej sztuczności) oraz przekleństwa, które to rzeczy sprawiły że książka stała się głośna, dziś już spowszedniały. a jeśli chodzi o język to strasznie mnie męczył z powodu strasznej arogancji holdena i jego okropnego poczucia wyższości. aż ma się ochotę rąbnąć gówniarza w mordę :P. szczególnie że jego problemy są strasznie płaskie: że laski są głupie i dają się obmacywać, że kolesie myślą tylko o tym żeby zaliczyć laskę i się tym chwalić, że pseudointelektualiści nie znają się na sztuce, że mu alkoholu nie chcą sprzedać bo za młody... ehh same bzdury. jedyną pozytywną rzeczą w książce jest siostra holdena - phoebe. jest słodka inteligentna i dużo bardziej życiowa od swojego zbuntowanego brata. ma tylko 10 lat i właściwe podejście do życia - ma wszystko gdzieś i robi co chce :).
ale się uniosłam i rozpisałam. ale to dlatego że ludzie się podniecają tą książką a wg mnie naprawdę nie ma czym. o wiele lepsze jest wyżej podnieście strop cieśle. seymour: wstęp o czym już pisałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz