poniedziałek, 6 grudnia 2010

chuck palahniuk - pygmy

uwielbiam mój szmateks, bo właśnie tam dopadłam ta książkę za całe 4 złote :D.
książka opowiada o trzynastoletnim uczniu z dziwnego komunistyczno-totalitarnego kraju, przybywającym wraz z grupą innych mu podobnych, na wymianę do stanów. są oni jednocześnie agentami przygotowującymi operację havoc, mającą na celu zniszczenie zgniłej zachodniej cywilizacji. bohater z racji swojego niewielkiego wzrostu otrzymuje ksywkę pygmy. książka napisana jest w postaci raportów pygmiego z operacyjnych czynności, mających przybliżyć go do zakończenia z sukcesem swojej misji, zawierających bardzo zabawne i w niektórych momentach obrzydliwe opisy amerykańskiej rzeczywistości, widzianej pod dziwnym kątem przez chłopca, który od czwartego roku życia miał mózg prany w szkole dla agentów. jest gruby ojciec rodziny pracujący w jakimś tajnym naukowym laboratorium, ptakopodobna matka uzależniona od swego wibratora i urządzająca sympatyczne sesje z nim i swymi przyjaciółkami, ich napakowany bezmyślny synek oraz tajemnicza siostra. to właśnie ona jest zagrożeniem dla pygmowej misji, ponieważ coraz bardziej go do niej ciągnie. druga część raportów opisuje treningi i szkolenie odbywane przez pygmego w "domu", gdzie został wybrany na specjalnego agenta dzięki niezwykłej inteligencji, przez co wmówiono mu że jego rodzice zginęli w ataku terrorystycznym przygotowanym przez amerykanów i wszechstronnie przeszkolono, a przy okazji wyprano głowę. podczas przygotowań do operacji havoc, pygmy próbuje dostać się na wycieczkę do waszyngtonu, poprzez wygranie konkursu na uczniowski projekt naukowy. w międzyczasie uczestniczy w rytuale godowym przy muzyce zachęcającej do przedwczesnego losowego rozmnażania płciowego (szkolnej zabawie :P), wraz z towarzyszami agentami dystansują wszystkich w konkursie literowania oraz zostaje bohaterem podczas masakry urządzonej w szkole przez jednego z uczniów. pygmy używa trudnego dla mnie angielskiego, nie do końca radzi sobie z gramatyką i stosuje dziwne opisy zwykłych dla mnie, człowieka już trochę zachodnio nadpleśniałego, a zaskakujących dla niego sytuacji. mimo to złapałam nieco żartów, chociaż zapewne nie wszystkie.
żarty żartami, ale książka porusza dość poważne tematy przerośniętego konsumpcjonizmu, braku komunikacji i innych problemów zaganianej i bezrefleksyjnej zachodniej kultury (o ile mogę użyć tego słowa) dającej człowiekowi wolność wyboru, ale on gubi się łatwo w tych wszystkich możliwościach. z drugiej strony opisuje państwo totalitarne, które chroni swoich obywateli przed rozterkami decyzyjnymi, wybierając dla nich najlepszą drogę stosując wszechstronne testy dla dzieci w wieku czterech lat, i nie pozwala mu z niej zejść. oczywiście wszystko to przerysowane, groteskowe i śmieszne, jednak każe myśleć. myśleć myśleć :)
a z nieco innej beczki miałam bardzo miłą niespodziankę mikołajkową, ponieważ Sheila wylosowała mnie w swoim konkursie i otrzymałam już od niej opowiadania pana lovecrafta zew cthulu :D, za którą jeszcze raz dziękuję. już niedługo notka o mackach :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz