wtorek, 13 kwietnia 2010

truman capote - śniadanie u tiffaniego, harfa traw

wszyscy chyba słyszeli o filmie śniadanie u tiffaniego z audrey hepburn w roli głównej. widziałam go kiedyś dawno dawno temu (swoją droga muszę odświeżyć sobie) a teraz dopadłam książkę. wydaje mi się że nieco różni się od filmu, jest mniej słodka i chyba smutniejsza. główna bohaterka holly wiele przeszła, choć ma tylko 19 lat, a teraz bawi się ile może w nowym jorku. mimo łatwego i wydawałoby się przyjemnego życia raz na jakiś czas łapie ją irracjonalny paniczny strach a jedyną rzeczą która ją uspokaja jest tiffany, gdzie wśród luksusu nikomu nic złego stać się nie może.
przemówiło to do mnie bo sama zmagam się z jazdami w głowie i szukam swojego tiffany'ego (trudne słowo) :P.
harfa trawma nieco inny klimat - senne miasteczko na południu stanów, nic się nie dzieje i wszyscy się znają. główny bohater, gówniarz, mieszka z ciotkami, z których jedna okropnie się rządzi, a druga (dolly)uległa i spokojna, uznawana jest za lekko nienormalną bo mieszka w pokoju pomalowanym na różowo i kumpluje się ze ześwirowaną murzynką/indianką. pewnego dnia dolly buntuje się i razem z kumpelą i bratankiem ucieka do domku na drzewie. historia dziwna, zabawna i bardzo pozytywna, a przede wszystkim spokojna. kojarzy mi się trochę z książkami carson mccullers, o których pisałam na samym początku, o tu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz