środa, 11 stycznia 2012

gertruda stein - autobiografia alicji b. toklas

ani to autobiografia (bo napisana przez gertrudę nie alicję) ani tak naprawdę nie opowiada przede wszystkim o alicjowym życiu. książka opisuje głównie spotkania gertrudy i alicji z malarzami i pisarzami zamieszkującymi paryż od początku xx wieku do mniej więcej lat 30tych. jako że spotkania te były właściwie imprezami więc książka to zlepek plotek o picassie, matissie (hmm jako to odmienić), hemingwayu i ogromnym stadzie innych osób które przewinęły się przez dom gertrudy. na dodatek nie jest to zbyt chronologiczne, w książce panuje chaos co nie pomaga w ogarnięciu sytuacji (ja przynajmniej miałam pewne problemy). pierwsza połowa autobiografii pozwoliła mi zanurzyć się w ten świat początkujących kubistów i innych niezrozumiałych artystów dobrze bawiących się na montmartre jednak później poczułam się znużona niezatrzymującym się korowodem postaci, ich kłótniami i pojednaniami i coraz to nowymi laskami ;). niektórym jeszcze może przeszkadzać kulawa interpunkcja ja jednak sama mam hmm swobodne podejście do przecinków więc nie było to dla mnie problemem.
a cytat: "(...) przecinki są zupełnie zbyteczne tekst powinien być absolutnie zrozumiały i nie może zależeć od przecinków a poza tym przecinki są jedynie i wyłącznie znakiem mówiącym że czytelnik winien się zatrzymać i nabrać tchu a każdy człowiek powinien bez tego wiedzieć kiedy się zatrzymać i nabrać tchu." zachęca mnie do zajrzenia do innych tworów pani stein, szczególnie że autobiografia to podobno najnormalniejsza jej książka ;). ktoś miał jakieś doświadczenia?

1 komentarz: