środa, 18 sierpnia 2010

orson scott card - gra endera

czyli o tym jak gówniarze ratują świat :P. przyszłość. żelazna kurtyna stoi (książka z lat 80 będąca rozwinięciem opowiadania z lat 70) ale kosmos z grubsza opanowany jednak niestety nie tylko przez ludzkość. wstrętne robale z kosmosu już dwa razy przeprowadzały prawie udane inwazje na ziemię. tym razem jednak rządzący światem próbują zapanować nad sytuacją i wyprzedzić kolejny atak. w tym celu biorą genialne dzieci i po gruntownych badaniach pakują je do szkoły bojowej znajdującej się w przestrzeni kosmicznej. dzieci zaczynają w wieku 6 lat. główny bohater jest właśnie takim dzieckiem tylko jeszcze bardziej bo jest jedyną nadzieją na pokonanie robali (dlaczego? nie do końca pojęłam). w szkole jest hardkorowo traktowany przez nauczycieli żeby rozwijał swoje umiejętności walki strategii i dowodzenia. działa to w przypadku endera który jest najlepszy w historii szkoły, wygrywa wszystkie walki nawet po okropnie niesprawiedliwych zmianach zasad, ma jednak problem ze sobą bo nie chce krzywdzić ludzi ale jest do tego zmuszony, bo ciągle ktoś stawia go w sytuacji "on albo ty". jako 11 latek pokonuje robale myśląc że cały czas gra w grę strategiczną z komputerem. w tym samym czasie na ziemi jego niewiele starsi brat i siostra opanowują świat za pomocą sieci, sącząc w nią populistyczne opinie, doprowadzając do wojny z układem warszawskim i pokonując go. na końcu ender żyje długo i szczęśliwie ze swoją siostrą daleko w kosmosie próbując zrozumieć robale, które jeszcze przed swoją zagładą wtargnęły mu do mózgu przez grę myślową i doprowadziły do odnalezienia jedynego ocalałego z pogromu kokonu królowej robali. w ramach zadośćuczynienia za wybicie robaków ender szuka miłej planety dla słodkiego kokonka telepatycznie zawierającego z nim pokój. a jego brat rządzi światem. uff trudne to i zakręcone. pewnie coś poprzekręcałam no trudno.
więc tak. rozumiem gatunek fantastyka, a nawet science fiction i że takie rzeczy normalnie nie istnieją. ale jak przełknę telepatyczne robale i wojny kosmiczne i nawet szkołę bojową to już tych dzieciaków nie. mają one po 6 - 11 lat a zachowują się jak dorośli. nie przekonuje mnie to zupełnie nawet jeśli są to super genialne jednostki. przyjmę strategię zdesperowanych dowódców wojskowych wciskających gówniarzowi gierkę w nadziei że pokona obcą cywilizację, ma to nawet jakiś sens, dzieci nie mają zahamowań i łatwiej niektóre rzeczy im przychodzą. ale opanowanie świata przez rodzeństwo to już dla mnie za dużo. no i ta końcówka. ogólne przebaczenie i pokój. wydaje mi się że jakbym miała 12 lat to by mi się bardziej podobała. mogłabym się identyfikować z którymś wybitnym dzieciakiem :P. a tak to już jestem stara i zgorzkniała, mam młodsze rodzeństwo i uważam że dzieci są głupie :PP.
ale czytało się dobrze, wciągające było, bardzo dziękuję za pożyczenie :D.

2 komentarze: