wtorek, 21 sierpnia 2012

eduardo mendoza - miasto cudów

na okładce piszą że to historia katalońskiego nikodema dyzmy jednak moim zdaniem to bardziej historia barcelony widziana przez pryzmat życia tego bezwzględnego cwaniaczka próbującego się (z doskonałym skutkiem) dorobić na zmianach zachodzących na przełomie poprzednich wieków w mieście które z niewielkiego zamkniętego portowego miasteczka przekształca się w bólach w nowoczesne i światowe miejsce. nie bez problemów, odwieczne spory między stolicą a upartą katalonią wieczny brak pieniędzy i walki pomiędzy lokalnymi hmm ważnymi osobistościami (jedną z nich stał się stosując niezbyt sympatyczne metody "główny" bohater onufry bouvila) nie pomagały zbytnio.
słyszałam dużo o tej książce że wybitna i wspaniała i niestety znów się przeliczyłam (muszę przestać słuchać ludzi i czytać recenzje). jest całkiem niezła i rozmach też ma duży, chwilami jest zabawna (nie tak jak historyjki o damskim fryzjerze ale nie oczekiwałam tego, zresztą fryzjer chwilami jest przesadzony) ale jakoś nie do końca mnie przekonuje. może chodzi o onufrego który jest zwykłym dupkiem a i tak na niewiele mu się to zdaje. a może o pewną  jakby bezwładność akcji, wydarzenia toczą się dość niemrawo co chwilę grzęznąc w różnego typu dygresjach czy retrospekcjach (kilka razy się zgubiłam, to chyba nie świadczy o mnie za dobrze :P). jedyna rada - nie oczekiwać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz