pani bator spędziła dwa lata na tokijskim uniwersytecie i w wachlarzu opisuje to co przez ten czas widziała przeżyła i zjadła. autorka jest zafascynowana każdym zauważonym najmniejszym dziwnym szczegółem co nie zaskakuje bo japońska (czy w tym przypadku tokijska) kultura jest kosmiczna dla europejskiego przybysza. i z takiej właśnie perspektywy obcego włóczącego się po ulicach z otwartymi ze zdziwienia ustami jest ta książka napisana. skupia się wokół kilku głównych tematów najbardziej rzucających się w oczy i inne zmysły: społecznego wymiaru stroju (uniformizacja, maski, przebieranki), japońskiego podejścia do ciała (w tym do płci seksu czy wspólnych kąpieli), współczesnej nieco zinfantylizowanej kultury (zaraza hello kitty dotarła i do nas na szczęście nie ma takiej siły przebicia) i zmutowanej estetyki. dużo miejsca zostało poświęcone japońskiej kuchni jednocześnie fascynującej i chwilami może nieco obrzydliwej (ryby fugu, tańczące krewetki i jedzenie tak świeże że jeszcze się rusza).
wciągnęło mnie w japonię bo dobrze to wszystko napisane, opisy oddziałują na zmysły (japońska kąpiel to coś o czym marzę) i w sumie szkoda że to raczej krótka książka. ale z rozpędu wzięłam z biblioteki (przypomniałam sobie o jej istnieniu) murakamiego. wrażenie wkrótce.
wtorek, 21 sierpnia 2012
eduardo mendoza - miasto cudów
na okładce piszą że to historia katalońskiego nikodema dyzmy jednak moim zdaniem to bardziej historia barcelony widziana przez pryzmat życia tego bezwzględnego cwaniaczka próbującego się (z doskonałym skutkiem) dorobić na zmianach zachodzących na przełomie poprzednich wieków w mieście które z niewielkiego zamkniętego portowego miasteczka przekształca się w bólach w nowoczesne i światowe miejsce. nie bez problemów, odwieczne spory między stolicą a upartą katalonią wieczny brak pieniędzy i walki pomiędzy lokalnymi hmm ważnymi osobistościami (jedną z nich stał się stosując niezbyt sympatyczne metody "główny" bohater onufry bouvila) nie pomagały zbytnio.
słyszałam dużo o tej książce że wybitna i wspaniała i niestety znów się przeliczyłam (muszę przestać słuchać ludzi i czytać recenzje). jest całkiem niezła i rozmach też ma duży, chwilami jest zabawna (nie tak jak historyjki o damskim fryzjerze ale nie oczekiwałam tego, zresztą fryzjer chwilami jest przesadzony) ale jakoś nie do końca mnie przekonuje. może chodzi o onufrego który jest zwykłym dupkiem a i tak na niewiele mu się to zdaje. a może o pewną jakby bezwładność akcji, wydarzenia toczą się dość niemrawo co chwilę grzęznąc w różnego typu dygresjach czy retrospekcjach (kilka razy się zgubiłam, to chyba nie świadczy o mnie za dobrze :P). jedyna rada - nie oczekiwać.
słyszałam dużo o tej książce że wybitna i wspaniała i niestety znów się przeliczyłam (muszę przestać słuchać ludzi i czytać recenzje). jest całkiem niezła i rozmach też ma duży, chwilami jest zabawna (nie tak jak historyjki o damskim fryzjerze ale nie oczekiwałam tego, zresztą fryzjer chwilami jest przesadzony) ale jakoś nie do końca mnie przekonuje. może chodzi o onufrego który jest zwykłym dupkiem a i tak na niewiele mu się to zdaje. a może o pewną jakby bezwładność akcji, wydarzenia toczą się dość niemrawo co chwilę grzęznąc w różnego typu dygresjach czy retrospekcjach (kilka razy się zgubiłam, to chyba nie świadczy o mnie za dobrze :P). jedyna rada - nie oczekiwać.
poniedziałek, 13 sierpnia 2012
wiktor pielewin - kryształowy świat
nie będę się powtarzać, tym razem znów opowiadania tym razem 19, nie będę ich tu streszczać za dużo tego. niektóre bardziej do mnie przemówiły, inne mniej, raczej wolę dłuższe formy żeby się bardziej wkręcić w opisywaną rzeczywistość. w każdym razie standardowe motywy: niepewność rzeczywistości, skrajny subiektywizm, transcendentalne jazdy i radzieckie wynalazki :D niektóre opowiadania nie były ani trochę zabawne tylko smutne bardzo i może dlatego książka mniej mi przypadła do gustu niż poprzednio opisywany omon ra (bo ja wolę pozytywne złudzenia a nie krzywe jazdy :P). mimo to dalej jestem na tak.
Etykiety:
dziki wschód,
fantastyka,
niewesołe,
opowiadania,
poważne,
zabawne,
życiowe
wiktor pielewin - omon ra i inne opowieści
pielewina uwielbiam w każdej postaci więc nie będę zbyt obiektywna. tutaj mamy trzy opowiadania (no pierwszy utwór można by nazwać mini powieścią ale klasyfikacja nie jest najważniejsza). wszystkie są jednocześnie powalająco zabawne i zmuszające do refleksji, absurdalne i prawdziwe. omon ra z to kosmonauta mający pełnić funkcję automatycznego silnika pojazdu księżycowego (bo na mechanizmy radzieckich ruskich nie stać, ludzi zawsze mają w bród a czymś trzeba zabłysnąć przed wrogimi amerykanami i całym światem). oczywiście nic nie jest takie jak się wydaje a poezja miesza się z brutalną rzeczywistością (hmm czym jest rzeczywistość).
żółta strzała to pociąg z którego nigdy nikt nie wysiada - ludzie rodzą się w nim i umierają (polecam opis pogrzebu) nie zastanawiając się specjalnie nad tym skąd i dokąd jadą, specjalnie nawet nie zauważają że gdzieś zmierzają. dużo tu symboli i metafor niektóre dość oczywiste ale każą myśleć w przerwach pomiędzy wybuchami śmiechu.
trzecie opowiadanie jest o ograniczeniach, głównie w głowach i wolności której uczą fermowe kurczaki, całkiem są mądre :).
pełno tu buddyjskich odwołań (a połowy pewnie nie znalazłam bom prosty nieoświecony człowiek) ale nie ma nachalności, można myśleć można tylko dobrze się bawić.
żółta strzała to pociąg z którego nigdy nikt nie wysiada - ludzie rodzą się w nim i umierają (polecam opis pogrzebu) nie zastanawiając się specjalnie nad tym skąd i dokąd jadą, specjalnie nawet nie zauważają że gdzieś zmierzają. dużo tu symboli i metafor niektóre dość oczywiste ale każą myśleć w przerwach pomiędzy wybuchami śmiechu.
trzecie opowiadanie jest o ograniczeniach, głównie w głowach i wolności której uczą fermowe kurczaki, całkiem są mądre :).
pełno tu buddyjskich odwołań (a połowy pewnie nie znalazłam bom prosty nieoświecony człowiek) ale nie ma nachalności, można myśleć można tylko dobrze się bawić.
Etykiety:
dziki wschód,
dziwne,
europa wschodnia i środkowa,
o co chodzi,
opowiadania,
powalające,
poważne,
tajemnica,
zabawne,
życiowe
kamila sławińska - nowy jork przewodnik niepraktyczny
zbiór felietonów na temat miasta (a może powinnam napisać Miasta) nowy jork które ukazywały się chyba w jakiejś gazecie. są całkiem sympatyczne a jednocześnie to woda na młyn ludzi podniecających się nowym jorkiem na odległość. super się czytało w podróży (z prowincjonalnej wawki na ostateczne zadupie) chociaż bałwochwalcza postawa w stosunku do ny widoczna szczególnie w kilku pierwszych tekstach była nieco denerwująca. śmieszą mnie ludzie biegający w koszulkach i love ny i czujący się lepszymi ze względu na manhattański adres (zawsze mi to przypomina odcinek seksu w wielkim mieście w którym występuje facet potępiający ludzi wyjeżdżających z jabłka choć na chwilę do tych wszystkich wieśniaków żyjących w reszcie świata). w sumie można być snobem na wiele sposobów (tak jestem zazdrosna bo siedzę na końcu świata gdzie nic się nie dzieje i marzę skrycie o choćby jednym dniu w mieście co nigdy nie śpi :P) ale to mi wygląda na kult a jestem wyjątkowo uczulona na takie rzeczy. w zasadzie to jedyne moje zastrzeżenie (ale się wypowiedziałam - ruszyło mnie to bardzo :P) historyjki są w większości milutkie bardzo osobiste i w sam raz do pksu :D
stieg larsson - millenium. mężczyźni którzy nienawidzą kobiet
no i to całe społeczne tło, przemoc wobec kobiet (i to w szwecji tym raju na ziemi) temat bardzo na czasie, ale wydał mi się nieco naciągany i użyty w celach bardziej sensacyjnych niż jakichkolwiek innych. tak wiem to kryminał a nie rozprawa o chorym społeczeństwie ale 20 zamordowanych i torturowanych lasek dość dobrze wygląda ze względu na akcję. poza tym czy są seryjni mordercy zajmujący się facetami? (pewnie wyżywają się na wojnach). bo że szwecja to nie kraj idealny to wiadomo już od dawna i czytać można o tym w lepszych książkach (np. u pani axelsson) a millenium to zwykły thriller/kryminał aspirujący do czegoś czym nie jest. ale przyznaję że dobrze wchodzi i jak mnie najdzie ochota na jakieś czytadełko to może nawet pokontynuuję serię :P
i jeszcze jedna rzecz do czepienia się - chamski applowy product placement - skoro najlepsza hakerka świata (??) stosuje maki i ipady to o czymś świadczy nieprawdaż? :P
Etykiety:
kryminał,
mainstream:P,
nic nowego,
niewesołe,
północ,
przereklamowane,
tajemnica,
takie sobie
Subskrybuj:
Posty (Atom)