środa, 28 kwietnia 2010

spekulacje

antologia opowiadań science fiction z lat 80. wygrzebałam ją z powodu zawartego w niej opowiadania pana lafferty - wielki tom błazen, czyli zagadka kufrów z urzędu celnego w calais, o którego książce pisałam już. jego opowiadanie jest jednym z kilku najbardziej podobających mi się (co to za składnia) w tej książce mimo że nie do końca je ogarnęłam i pewnie muszę przeczytać jeszcze raz.
w zbiorze tym, jak w każdym, są lepsze i gorsze momenty, dwóch opowiadań chyba w ogóle nie skończyłam bo mnie zdenerwowały. najbardziej przypadły mi do gustu:
wiatry przemian isaaca asimova, może nieco tendencyjne ale bardzo trzymające w napięciu;
dreszczyk z płaskomątwą scotta bakera, nie wiem dlaczego skojarzyło mi się z syrenami z tytana;
tajemnica młodego dżentelmena joanny Russ, baaardzo dziwne coś :).

wtorek, 20 kwietnia 2010

nikos kazantzakis - grek zorba

intelektualista z problemami egzystencjalnymi spotyka zorbę - prostego macedończyka który żyje z dnia na dzień ciesząc się małymi rzeczami przynoszonymi przez życie: jedzeniem, kobietami, ciężką pracą itp. spokojnie podchodzi do świata biorąc z niego pełnymi garściami. intelektualista zaś zamiast zająć się czymś pożytecznym to wymyśla sobie problemy i zazdrości zorbie luzackiego podejścia ale sam nie potrafi zmienić swojego.
bohaterowie prowadzą razem kopalnię węgla na krecie, zachwycają się grecką przyrodą i wieśniaczkami (zorba bardziej :P), podróżują do górskiego klasztoru i dużo rozmawiają. nie sądziłam że tak dużo w tej książce będzie filozofowania, co jest bardzo pozytywne, a morał z niej taki że nie należy za dużo myśleć, tylko olać to wszystko i iść na piwo :P

wtorek, 13 kwietnia 2010

truman capote - śniadanie u tiffaniego, harfa traw

wszyscy chyba słyszeli o filmie śniadanie u tiffaniego z audrey hepburn w roli głównej. widziałam go kiedyś dawno dawno temu (swoją droga muszę odświeżyć sobie) a teraz dopadłam książkę. wydaje mi się że nieco różni się od filmu, jest mniej słodka i chyba smutniejsza. główna bohaterka holly wiele przeszła, choć ma tylko 19 lat, a teraz bawi się ile może w nowym jorku. mimo łatwego i wydawałoby się przyjemnego życia raz na jakiś czas łapie ją irracjonalny paniczny strach a jedyną rzeczą która ją uspokaja jest tiffany, gdzie wśród luksusu nikomu nic złego stać się nie może.
przemówiło to do mnie bo sama zmagam się z jazdami w głowie i szukam swojego tiffany'ego (trudne słowo) :P.
harfa trawma nieco inny klimat - senne miasteczko na południu stanów, nic się nie dzieje i wszyscy się znają. główny bohater, gówniarz, mieszka z ciotkami, z których jedna okropnie się rządzi, a druga (dolly)uległa i spokojna, uznawana jest za lekko nienormalną bo mieszka w pokoju pomalowanym na różowo i kumpluje się ze ześwirowaną murzynką/indianką. pewnego dnia dolly buntuje się i razem z kumpelą i bratankiem ucieka do domku na drzewie. historia dziwna, zabawna i bardzo pozytywna, a przede wszystkim spokojna. kojarzy mi się trochę z książkami carson mccullers, o których pisałam na samym początku, o tu.

czwartek, 8 kwietnia 2010

andrzej stasiuk - biały kruk

bardzo męcząca książka. kumple od podstawówki (i jeden przybłęda z łodzi) jadą zimą w góry żeby uciec od cywilizacji i żeby coś się działo (ile można pić w warszawie). chcą zaszyć się w głuszy z daleka od ludzi i przemykają się przez wioski tak, żeby nie zostać zauważonymi. niestety trafiają na strażnika granicznego, więc przybłęda napada na niego. nie wiadomo czy facet przeżył, więc uciekają i kluczą jeszcze bardziej. ciągle pijani, brudni i głodni błąkają się po śnieżnych polach i mroźnych lasach. w narracyjnym międzyczasie pojawiają się flashbacki z ich warszawskiego dzieciństwa i żulerskiej młodości.
książka dobrze napisana (lubię stasiuka i jego zadupia) ale okropnie mnie zmęczyła bo chodzą i chodzą, piją i głodują, marzną i gorączkują. no i kończy się niezbyt pozytywnie. ehh te chłopackie zabawy :P.

a.d. XIII

antologia opowiadań fantastycznych (gatunek nie ocena :P) o aniołach i diabłach. jak w każdym zbiorze tekstów różnych autorów jedne się podobają bardziej inne mniej. mi najbardziej do gustu przypadły gringo pani Mai L. Kossakowskiej - zabawna historia kariery południowoamerykańskiego rewolucjonisty, szczęścia i wszelkiej pomyślności Anny Kańtoch (wiek XIX, letnisko, odcięta ręka w lesie i magiczne karty, super klimat) i pilipiukowe opowiadanko cyrograf - wędrowycz cofa się w czasie i przechytrza diabła (niektórzy uważają że to grafomaństwo ja jednak lubię cykl o wędrowyczu, ale z drugiej strony cykl o nadprzyrodzonych kuzynkach jest beznadziejny). Są tu jeszcze inne opowiadania np. cichy dom Łukasza Orbitowskiego - bardzo obrzydliwa wędrówka przez las w celu pochowania anioła, nie do końca chyba sensowna czy każdy ma swoje niebo Iwona S. Nowak, co pewnie miało być śmieszne a jest dość tendencyjne. reszta jakoś nie utkwiła mi w pamięci, ale te trzy pierwsze teksty bardzo mi się podobały.